rzeka: Czarna
Konecka
odcinek: Stąporków
- Sielpia
dystans: ok.21,230km
wg geoportalu
czas: 7 godzin
Ostatnie ulewy pozwoliły
nam troszkę poprzebierać w rzekach. Zdecydowaliśmy się na pełna
uroku Czarną Konecką, a do tego wybraliśmy jej najładniejszy
odcinek. Dziś było nas tylko dwóch, Tomek i ja.
Nie było mnie tu dwa
lata, Tomek widział Czarną cztery lata temu. Prawie zapomnieliśmy
jak tu ładnie. I jak zwałkowo. Start pod mostem na drodze 42. Wody
miało być zdecydowanie więcej niż podczas innych spływów, ale
okazało się, że w nocy poziom szybko opadł i nie odbiegał od
tego co zazwyczaj.
Najpierw pokonaliśmy
odcinek między Stąporkowem a Czarną. Dwie przenoski na
spiętrzeniach, zwałek chyba nie obnosiliśmy, choć potem było z
tym różnie. Odcinek bardzo ładny, a majowe słońce dodało mu
jeszcze uroku. Przed zalewem w Janowie też pięknie. Postój,
kanapka, rozmowy. Tomek wyciągnął ciasto rabarbarowe. No, nie
powiem! Już dla samego ciasta warto było tu przyjechać.
Na wodę zeszliśmy
poniżej tamy, czas mieliśmy słaby, ale też nie było przymusu, by
nadganiać. Pod mostem w Krasnej coś mi niesympatycznie chrupnęło
pod kajakiem, na szczęście późniejsze oględziny nie wykazały
niczego niepokojącego.
Tymczasem rzeka się
zmieniała. Raz płynęła przez bór w korycie wyznaczonym przez
wysokie piaszczyste skarpy, innym razem wiła się pośród olch
tworząc miejscami rozlewiska, to znów wartko szemrała po
kamieniach. W lesie płynęła szeroko, rezygnując z głębokości.
Ale zawsze zachwycała.
Z czasem zwałki
ustępowały, zrobiliśmy jeszcze jedną przerwę na posiłek i na
przymusową naprawę – Tomkowi zerwało się oparcie siedzenia.
Pod koniec przygoda –
Tomek płynął pierwszy, w szybkim nurcie skręcał przy wystającym
z wody pieńku i stracił równowagę. Nie zobaczyłem dna kajaka,
ale kolega cały zniknął pod wodą. Trwało to krótką chwilę, po
czym z mrocznych odmętów rzeki wyłoniła się ręka, która
złapała za pokład mojego kajaka (nie zrobiłem zdjęcia, więc
posłużę się ilustracją zastępczą).
Tomek zręcznie wydobył
się z wody, odzyskując pełną równowagę, otrzepał się i
gotowe. Klasyczny dzióbek.
Spora szansa, że
pojawiłem się zbyt blisko i tym samym odebrałem Tomkowi możliwość
wykonania podpórki, z drugiej strony mój kajak stanowił stabilne
oparcie, dzięki czemu udało się uniknąć kabiny. Coraz trudniej
nas zatopić, choć to wciąż jak najbardziej możliwe.
Potem już niewiele się
działo. Czarna uspokajała się z każdym kilometrem, zaś ostatnim
etapem był zalew w Sielpi. Łącznie ponad 21 km. Spływ, pogoda,
towarzystwo, widoki... wszystko na medal. Bardzo mi się podobało,
cieszę się, że udało nam się wrócić na tę pełną uroku
rzekę, dziękuję za udaną przygodę, spływ i towarzystwo. Było
fajnie.
Poziom
wody:
Bzin
((Kamienna) 136-132cm (przepływ 2,1-1,7m3/s)
Dąbrowa (Czarna
Konecka) 291-289cm (przepływ 6,8-6,5 m3/s)
Temperatura ok.17-19
st.C, ale było naprawdę ciepło. Słonecznie. Wiatr niezbyt silny,
bez deszczu.
A tu więcej zdjęć:
2018-05-20 CZARNA KONECKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz