rzeka:
Lubrzanka
odcinek:
Cedzyna - Suków-Papiernia
dystans:
12,670 km wg geoportalu
czas:
4 godziny 45 minut
Przed
zaplanowaną pobudką Marek obudził mnie sms-em. Trafił w dobry
moment, wstałem wypoczęty i wyspany. Termin „miękki start”
pasuje nie tylko do świata komputerów. W kuchni kot rozkosznie
przeciągał się przy misce, a niebo za oknem zaróżowił
zachwycający wschód słońca. To oznaczało, że spływ musi się
udać.
Rzeczywiście
tak było. Wystartowaliśmy poniżej tamy w Cedzynie.
Z lekkim
poślizgiem, ale co tam. Nasza czwórka (Magda, Marek, Artur i ja) zeszła na wodę pełna optymizmu.
Sześć stopni na minusie, oszronione trawy i gałązki drzew, a nad wodą mgliste opary. Słońce przygrzewało wzmacniając morale. Pięknie. Ostatnio mniej pływam, to może spotęgowało moje zachwyty.
Pierwszy,
uregulowany odcinek minął szybko, mimo że nurt nie był zbyt
żwawy. Wody było raczej mało, więc szuraliśmy o dno. Potem
zaczęły się bystrza, niestety również płytkie, ale brzegi były
już dzikie. Wszystkim zaczęło się podobać, było pięknie, a
niska temperatura nie była odczuwalna.
Lubrzanka
się zmieniła, niestety nie zawsze na dobre. Po spłynięciu
przepustów naszym oczom ukazał się płytki, równy odcinek, o
sztucznie wygładzonych brzegach.
Kolejne prace melioracyjne
zniszczyły kilkaset metrów rzeki. Czy to się kiedyś zmieni?
Wkrótce
wpłynęliśmy na zalew w Mójczy...
...w zdecydowanej większości skuty
lodem. Niestety, czas mieliśmy marny.
Gdy dotarliśmy do półmetka... ...sytuacja wcale się nie poprawiła... ...ale wszystko wynagrodził nam widok wodospadu. Wielkie, lodowe jęzory, a wszystko wokół oszronione, białe. To robiło wrażenie.
Wróciliśmy
na wodę, bo czas naglił. Znów płynąłem pierwszy, utrzymywaliśmy
szybkie tempo. Odcinek za wodospadem, zwykle zatopiony w zieleni,
zawsze uważałem za najładniejszy. Tym razem nie zapierał tchu w
piersiach tak jak zawsze. Było ładnie, ale spodziewałem się
czegoś więcej.
Jeszcze
kilka bystrz, kilkanaście zwałek, w tym jedna z przygodami, która
zatrzymała nas na długo.
Potem spokojna końcówka, niewiele się
działo. Dopłynęliśmy na metę, gdy słońce było już bardzo nisko. Obyło się bez kabin, wszystkim się podobało, mnie też.
Lubrzanka jest piękna, ale dotąd zwykle widywałem ją w barwnym, wiosennym stroju, czasem przywdziewała jesienną szarość. Tym razem zobaczyłem ją w zimowej szacie, choć zima jeszcze się nie zaczęła. Wyglądała świetnie.
Dziękuję
wszystkim za wspólne pływanie.
Poziom
wody:
Morawica (Czarna Nida)
151-154cm (przepływ 3,4–3,7m3/s)
Daleszyce (Belnianka)
116-114cm (przepływ 0,8-0,6m3/s)
Wody dużo. Temperatura
-6 - 0 st.C. Słonecznie, nie padało, nie wiało. Chłód nie był
dotkliwy.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń