rzeka:
Psarka i Świślina
odcinek:
Tarczek - Pawłów
dystans:
ok. 17,220 km wg geoportalu
czas:
4 godziny 45 minut
W
ten weekend spływ nie wchodził w rachubę. Pogoda miała być
fatalna, a w piątek wieczorem zacząłem walczyć z przeziębieniem.
Ale jakoś tak wyszło...
Skorzystaliśmy
(Artur, Marek, Robert i ja) z podwyższonego poziomu wody, by
przepłynąć się Świśliną poprzedzoną odcinkiem Psarki. Start w
Tarczku przy młynie.
Pogoda jako taka, ale jeszcze przed południem
to miało się zmienić na gorsze. Psarka to niewielka rzeczka
płynąca wśród pól, porośnięta drzewami. Chyba za wiele
nasłuchałem się o jej dynamice, o bystrzach i gwarantowanych
emocjach, bo spodziewałem się nieco więcej.
Owszem spadek rzeki
był wyczuwalny, bystrza istotnie nie należały do rzadkości i
każdy z nas pewnie przeżył mniejsze lub większe chwilę grozy,
ale nie ukrywam – liczyłem na coś innego.
Niewątpliwie, niezłe
wrażenie robiły wysokie, strome skarpy czy skały i głazy w nurcie.
Wokół
było zielono. Mimo niedawnego nawrotu zimy, który zapewne umożliwił
nam dzisiejsze pływanie, wiosna zdołała się dzielnie wybronić.
Było ładnie, ale bez przesady.
Psarka nawet w wiosennej szacie nie
była oszałamiającą pięknością, która zawróci w głowie.
Należy jednak docenić jej naturalny charakter, urok przełomów,
przemiałów i niewątpliwy potencjał.
Przed
połową trasy zrobiliśmy krótką przerwę, akurat tuż po ujściu
Psarki do Świśliny.
Swoją drogą powinno być inaczej. Przed
połączeniem Psarka ma swoją szerokość i przepływ, zaś Świślina
wyglądała jak rów melioracyjny. Jednak tak już jest i tego nie
zmienimy.
Zatrzymaliśmy się przy popiersiu lalki, znanym z
poprzednich spływów.
Marek odnotował znacząco niższy poziom wody
niż rok temu i to wyraźnie zwarzyło mu humor. Spodziewał się
wielkich emocji.
Nie
było tak źle. Świślina była godną następczynią Psarki.
Rzeka
stała się nieco większa i chyba urokliwsza. Może trochę więcej
się działo, niektóre bystrza miały nieco większą dynamikę.
Teraz jednak
pogoda zrobiła się dużo bardziej chimeryczna. Jak na kwiecień
przystało przygrzewało nam słońce, ale bywały i chmury, parę
razy zrywał się potężny wiatr, który na szczęście szalał
gdzieś ponad nami. Chwilami kropił deszczyk, w pewnym momencie
sypały śnieżne grudki, a bywało też, że spadały na nas
ciężkie, mokre płaty śniegu przemieszanego z deszczem.
Na metę
dopłynęliśmy w słońcu, ale pakując się do samochodów
doświadczyliśmy wiosennych kaprysów pogodowych na wszystkie
możliwe sposoby.
Spływ
fajny i dziękuję kolegom za miłe towarzystwo oraz wesołą zabawę.
Może nie była to trasa na spływ sezonu, ale obie rzeki mają
potencjał i swoisty, nienachalny urok. Ostatnie zdjęcia świadczą
o tym dobitnie.
Przydałoby się nieco więcej wody.
Wyobrażam
sobie, że poziom wody o pięć czy dziesięć centymetrów wyższy
oszczędziłby szorowania po kamieniach, a do tego bystrza zyskałyby
agresywny pazur. To wystarczyłoby w zupełności.
Cieniem kładły
się śmieci. Nad Psarką i Świśliną jest brudno, widziałem
brudniejsze rzeki, ale nasza dzisiejsza trasa też zasłużyła na
podium. Woda nie śmierdzi, za sprawą gruntu jest nieco mętnawa,
ale to nie problem. Problemem są wspomniane śmieci. Gruz,
wypakowane niebieskie worki, stary sprzęt AGD, telewizory, deski od
kibla, zabawki. Wstyd! Ale tego, obawiam się, też nie zmienimy.
Poziom
wody:
Rzepin
(Świślina) 125-124cm (przepływ
0,9-0,8m3/s)
Michałów
(Kamienna) 81-82cm (przepływ 7,2-7,4m3/s)
Wody wystarczyło, ale
ideałem byłoby 5-10 cm więcej. Szorowaliśmy o kamienie.
Temperatura ok. 5-8 st.C, temperatura wody 6,5-7,5 st.C. Aura typowo
kwietniowa, słońce, chmury, śnieg, wiatr, deszcz. Ogólnie
chłodno, wróciły czapki i rękawice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz