odcinek:
po mieście
dystans: ok. 2,500 km
czas: 2 godziny
Wybraliśmy się na kolejną krótką
wycieczkę, zresztą nudną jak się potem dowiedziałem. Pobliski
Szydłowiec poznałem dość dobrze pod koniec studiów (moja praca
dyplomowa dotyczyła Szydłowca). Potem przejeżdżałem tamtędy
parę razy, czasem zaglądając czy coś się nie zmieniło.
Zapamiętałem go jako miasteczko z potencjałem, którego nie
wykorzystano. Zamek z odpadającym tynkiem, mocno podniszczony
ratusz, rynek bez sensu z zapyziałą zabudową wokół. Jedynie
późnogotycki kościół bronił się wizualnie, lecz raczej w myśl
zasady „na bezrybiu i rak ryba”.
Dziś jest inaczej. Unia, fundusze,
dotacje, rewitalizacje.
Zamek pamięta średniowiecze, ale
obecną formę zawdzięcza epoce renesansu.
Teraz go odrestaurowano,
obecnie prezentuje się bardzo dostojnie.
Stoi na usypanej kilkaset
lat temu wyspie, wokół fosa i doinwestowany park.
W parku
spacerowicze, dzieci na huśtawkach, turniej szachowy pod gołym
niebem. Sielanka. Żadnego łojenia browarów na ławkach, sikania
pod drzewem czy psich klocków na alejkach. Da się? Da się!
Potem przeszliśmy się w kierunku
rynku.
Renesansowy ratusz też został odnowiony, płyta rynku
otrzymała nową nawierzchnię, między rynkiem a kościołem skwer.
Zespół kościoła też jakby odżył. Chyba najlepiej prezentuje
się od południowego zachodu. Tam od ulicy oddziela go kamienny mur
oporowy, zaś sam kościół pnie się w górę. Cały efekt psuje
zadaszenie schodów. Podejrzewam je o niewidzenie z architektem.
Szkoda.
Tak czy inaczej Szydłowiec dziś
zrobił na mnie wrażenie, mimo iż prace rewitalizacyjne ominęły
wiele budynków. Nie jest to miasteczko formatu Sandomierza, ale w
okolicy chyba nie ma miejscowości, która prezentowałaby się
lepiej. A w promieniach lipcowego słońca wszystko dziś wyglądało
bajkowo.
Zajrzeliśmy jeszcze do cukierni
zlokalizowanej w pierzei wschodniej, na wprost wejścia do ratusza.
Kupiliśmy ciastka na wynos. Moja napoleonka bardzo smaczna. W tejże
cukierni skusiliśmy się na lody, których jakość gwarantowała
Zielona Budka. Spróbowałem dwa smaki, chyba śmietankowy z czarną
porzeczką – coś pomiędzy pycha a zjawiskowy. Drugi smak to
śliwka w czekoladzie – klękajcie narody!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz