rzeka:
Wierna Rzeka
odcinek:
Wesoła - Papiernia
dystans:
ok. 16,660 km wg geoportalu
czas:
4 godziny 30 minut
Rano
zachwycający wschód słońca rozpromienił niebo. Drzewa, domy,
trawa - wszystko w ciepłych barwach. Pięknie. W prognozach niczego
takiego nie zapowiadano. Niestety, pogody starczyło tylko do
śniadania. Potem słońce schowało się za chmurami, a wiatr dał z
siebie wszystko. Markowi zabrał nawet kajak z dachu w czasie jazdy.
W drodze nad rzekę wiał nadal. Chwilami wychodziło słońce, ale
gdy wylądowaliśmy na starcie dzień nie zapowiadał się najlepiej.
Ponuro, a przenikliwy wiatr bezlitośnie przewiercał się przez
kurtki. Zeszliśmy na wodę i po pierwszych ruchach wiosłem krew
zaczęła szybciej krążyć. Od razu lepiej.
Dziś
w naszym gronie zadebiutował Wojtek. Dotąd pływał w swoich
stronach czyli w okolicach Częstochowy. Teraz skusił się na
świętokrzyskie klimaty.
Oprócz wspomnianego wcześniej Marka
płynął z nami Artur, w jego przypadku śmiało można mówić o
kajakowym bakcylu. Mocno wciągnął się w pływanie. Nawet dziś
pierwszy zszedł na wodę.
Wierna
Rzeka przywitała nas lekkimi zwałkami na początek.
Niestety
nie płynęła w głębokim korycie, w wielu miejscach teren był
płaski, więc wiatr miał nas jak na patelni.
Nic to! Grunt, że nie
padało. Z czasem słońce zaczęło poczynać sobie coraz śmielej,
aż wreszcie zagościło na dobre.
Wszystko od razu zaczęło
wyglądać przyjaźniej. skutecznie poprawiając nasze morale.
My
tymczasem pokonaliśmy pierwszy, meandrujący odcinek rzeki i po
przepłynięciu początku znaturalizowanego kanału dotarliśmy do
tamy.
Po
krótkim postoju zeszliśmy na wodę. Po chwili rzeka znów zaczęła
kręcić i to jeszcze bardziej niż dotąd.
Koło mostu w Bocheńcu
spotkaliśmy grupę morsów z Małogoszczy. Przesympatyczni. Przed
chwilą wyszli z wody, wyraźnie rozpierała ich energia.
Pożegnaliśmy się mając nadzieję, że nie pójdziemy mimowolnie w
ich ślady. A było się czego obawiać, bo dopływaliśmy do młyna,
a obok... wiadomo – bajpas!
To boczna odnoga, w pełni dzika i
naturalna, bez żadnych spiętrzeń. Wysokość zastawki przy młynie
gubi wyłącznie przez silny spadek i szybki nurt. Jest tam sporo
zwałek – zatem... dzieje się!
Jednogłośnie
postanowiliśmy przyjąć rzuconą przez rzekę rękawicę.
Czekało
nas drobne rozczarowanie, część zwałek posprzątano, ale i tak
wystarczyło dla nas emocji.
Stąd już do mety było niedaleko. Po
drodze czekała nas jeszcze obniesienie progu, który Marek, jako
jedyny, sforsował. Końcówka rzeki równie ładna, jak wcześniejszy
odcinek.
Tym razem minęliśmy Papiernię dopływając do ujścia, a
potem na metę wróciliśmy pod prąd. Dzięki temu udało się
zaliczyć ostatni, brakujący odcinek rzeki.
Jak
podsumować spływ? Wierna Rzeka to piękna trasa na spływ, która
jeszcze lepiej prezentuje się zimą, a chyba najpiękniejsza jest
latem. Ciekawe jak wygląda w barwach złotej polskiej jesieni?
Pogoda nam sprzyjała, byliśmy zadowoleni. Marek i ja widzieliśmy
ją wcześniej, ale zadziwiła nas na nowo. Artur też był
zadowolony ze spływu, a dobrego humoru Wojtka nie zgasił nawet
złamany skeg w nowym kajaku. Wypada mi tylko podziękować wszystkim
za towarzystwo i taki entuzjazm oraz determinację. Znowu było
fajnie.
Poziom
wody:
Bocheniec
(Wierna Rzeka) 258-259cm (przepływ
2,1m3/s)
Brzegi
(Nida) 118-120cm (przepływ 13,5-14,0m3/s)
Mniszek (Biała
Nida) 188-187cm (przepływ 2,3-2,2m3/s)
Wody dużo. Temperatura
ok. 2-4 st.C. Dużo słońca, choć nie przez cały czas, nie padało,
za to wiało na całego. Początkowo chłodno, potem wyraźnie się
ociepliło.
Wody dość dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz