rzeka: Krasna
odcinek: Krasna
– Stara Wieś
dystans: ok.
14,500 km wg geoportalu
czas: 9
godzin
Krasna chodziła za mną
od dłuższego czasu, zresztą nie tylko za mną. Pięć lat temu
podjęliśmy próbę rozpoznania walką końcowego odcinka i nie był
to bój zwycięski. Teraz należało tylko poczekać, aż temperatura
powietrza i stan wody osiągną akceptowalny kompromis i wreszcie
stało się. Patrząc z perspektywy czasu wolałbym więcej wody i
więcej słońca, ale nie było najgorzej.
Wybraliśmy się we
trzech, był Tomek, był Marek i ja. Nasz odcinek zapowiadał się
jako całkowicie dziki, jeśli nie liczyć startu i mety. Wg Marka
pomiarów czekało nas niecałe 13 kilometrów, mnie wychodziło
14,5. Tu jednak same kilometry nie były ważne. Rzeczka jest
oddalona od osad ludzkich, płynie przez lasy, rzadko przecina ją
komunikacja, a to oznacza zwałki i przeszkody. Relacje spływających
Krasną też nie pozostawiały złudzeń.
Zaczęliśmy nieco po
dziewiątej wodując poniżej tamy zalewu w Krasnej. Pierwsze metry
niestety betonowe, uregulowane. Potem nieco lepiej, leniwa woda wśród
trzcin, miejscami przyprószona pyłkami.
Trochę ładniej. Tak minął
pierwszy kilometr, może dwa.
Za pierwszym mostem cywilizacja coraz
bardziej oddalała się od rzeki. W otoczeniu trzęsawisk i wielkich
połamanych drzew bobry mogły budować swe okazałe konstrukcje.
W
naszych realiach bezmyślnej regulacji rzek chyba tylko dzięki
bobrom można mówić o naturalnej retencji...
...i tworzeniu zbawiennych
dla przyrody rozlewisk.
Krasna wciąż zmieniała
się na naszej trasie. Wkrótce ols zaczął stopniowo wypierać
trzciny...
...by po paru kilometrach zamienić się w las mieszany, a
nawet bór zdominowany przez sosny.
Podmokłe dotąd brzegi stawały
się nieco wyższe, pojawiały się piaszczyste zakola.
Później
teren zaczął się fałdować. Krasna płynęła w zagłębieniu na
kształt jaru, a na jej brzegi wróciły olchy i brzozy, spychając
sosny i świerki na dalszy plan.
Piaszczyste dno chwilami ustępowało
miejsca kamienistym bystrzom, woda była dość czysta o lekko
rdzawym zabarwieniu charakterystycznym dla rzek tego regionu.
Wspaniałym widokom
wtórowały równie urzekające dźwięki.
Ptasi świergot, a w tle
szum lasu i szmer wody.
Czasem potężne drzewa trzeszczały
złowieszczo...
...innym razem bóbr chlupnął do wody beztrosko...
...nie
bacząc na naszą obecność.
Rzeka, która płynie
przez las musi być piękna. I Krasna taka była.
Była też pełna
przeszkód, jak na dziką, leśną rzekę przystało.
Spływaliśmy z
bobrowych tam, wspinaliśmy się na coraz liczniejsze zwałki, a
niektóre nawet musieliśmy obnieść.
Zwałek było mnóstwo.
Ogromne, piętrowe, jedne położone siłami przyrody, inne ścięte
zębami bobrów.
Bywało, że z jednej zwałki wchodziło się na
następną, a z tej widziało się dwie kolejne.
Podczas wspinania się na
jedną ze zwałek zjechałem w dół, do tyłu i tracąc równowagę wylądowałem głową w wodzie pokazując kolegom dno kajaka.
Wstałem,
chyba podnosząc się na wiośle, które dało wystarczające oparcie
leżąc poziomo na powierzchni wody. Jednak nie udało mi się
ustabilizować kajaka i ponownie wylądowałem w wodzie.
Przy drugiej
próbie odbiłem się, jak sądzę, ręką o dno. Wyciągnąłem się
wzdłuż pokładu i wyprostowałem dopiero po odwróceniu kajaka.
Udało się!
Gdyby woda była głębsza uniemożliwiając odbicie dna
przygoda zakończyłaby się kabiną. Może trzeba doszkolić się
technicznie?
Powyżej fartucha byłem mokry, przez nie dość
szczelny komin coś przeciekło, ale buty i spodnie miałem względnie
suche. Przebieranie się odłożyłem na później. Popłynęliśmy
dalej.
Na metę dotarliśmy po
osiemnastej.
Tomek, mimo zmęczenia podkreślał urodę rzeki, Marek
oświadczył, że już tu nie wróci.
Ja też byłem zmęczony, pod
koniec chłód spotęgowany wcześniejszą kąpielą zaczął mi
doskwierać, ale uroda Krasnej nagrodziła mi wszystkie trudy i
niewygody.
To wspaniała rzeka, która doskonale broni się nawet w
towarzystwie górnej Kamiennej, Czarnej Staszowskiej czy Brzuśni,
które to miałem okazję ostatnio spływać.
Zaliczyłem dotąd ponad
200 spływów. Czy jakaś rzeka była bardziej zwałkowa niż Krasna?
Chyba nic nie przychodzi mi do głowy.
Sam spływ niezwykle forsowny,
ale nie żałuję i dziękuję za towarzystwo.
Poziom
wody:
Kamienna
(Bzin) 126-129cm (przepływ 1,1-1,6m3/s)
Wody było mało.
Miejscami to nie przeszkadzało, ale w wielu miejscach trafialiśmy
na płycizny, szczęśliwie głównie piaszczyste. Przydałby się
wyższy poziom, ale tak też dało się płynąć. Temperatura ok.
16-21 st.C. Raczej nie wiało, nie padało, słońce w mniejszości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz