odcinek:
od węzła na S7 drogą w kierunku Klonowa i do rezerwatu Barcza
dystans: ok. 8,000 km
czas: ok. 2 godzin
W poniedziałek Tomek zaskoczył mnie
telefonem i propozycją wspólnego wypadu na biegówki. Zawsze razem
pływamy, a tu taka odmiana! Potrzebowałem oderwania się od pracy i
jak się wkrótce okazało narty sprawdziły się tu idealnie.
Spotkaliśmy się po drodze, Beata i
Tomek wyprzedzili mnie na ekspresówce. Za nimi dojechałem na
miejsce startu, czyli w rejon węzła w okolicach Barczy.
Rzeczywiście, tu śniegu było chyba
więcej niż u nas. Ruszyliśmy główną, leśną drogą w stronę
Klonowa.
Trasa początkowo wydawała się jakby stworzona dla
biegówek, niestety sielanka szybko się skończyła. Drogę
przecięły nam zamarznięte koleiny. Tu i tam lód został
pokruszony przez przejeżdżający traktor i pojawiła się woda.
Pokonaliśmy je, potem następne, ale wkrótce zaczęły się mnożyć
w zatrważającym tempie. Powrót.
Przy samochodach odbiliśmy na północ.
Trasa początkowo prezentowała się marnie, nierówno, droga
rozjeżdżona przez quady. Po chwili wyszliśmy na nasyp, a potem
skierowaliśmy się lekko pod górę, traktem na skraju lasu. Ładnie.
Postój przy dziwnej, kamiennej budowli. A raczej jej ruinach.
Spekulowaliśmy na temat jej przeznaczenia.
Tomka wersja...
...że był to
schron dla pracowników kamieniołomu na czas detonacji wydała się
najbardziej prawdopodobna.
Wróciliśmy na nasz trakt, by po
chwili wejść w las. Przecięliśmy spulchnioną przez dziki polanę
i potem nasza ścieżka praktycznie się skończyła.
Zeszliśmy
jeszcze do niewielkiego wąwozu.
Jego dno zwykle jest chyba korytem
strumyka, a może zalega tam stojąca woda. Tak czy inaczej od czasu
do czasu coś chrupnęło nam podczas marszu.
Wąwóz doprowadził
nas do niezwykle urokliwego miejsca.
Wiosną, latem czy jesienią
jest tu zapewne równie ładnie.
Zalany kamieniołom w środku lasu.
Drzewa, skały, strome brzegi. Pięknie.
W drodze powrotnej frajdę
sprawił nam zjazd drogą biegnącą wzdłuż ściany lasu.
Wycieczka, choć krótka, to niezwykle
udana, a zimowy las zapierał dech w piersiach. Wszędzie biało,
kojąca cisza, a na drzewach śnieżne czapy. Dwie poprzednie zimy
poskąpiły nam takich widoków. Mrozy wracają, teraz, gdy piszę,
znów sypie, a zima, złapawszy drugi oddech, znów jest w ofensywie.
Zatem kajaki muszą na razie poczekać, a my wstępnie umówiliśmy
się na niedzielę.
Temperatura -6 st.C. Bez
słońca, bez wiatru, chłodno, ale przyjemnie. Śniegu sporo, więcej
niż u nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz