trasa: Zatoka
Soline
odcinek: północno-zachodnia
część zatoki
dystans: ok.
3,000 km wg geoportalu
czas: 4
godziny
Cały
dzień został rozplanowany w formie tradycyjnego triatlonu.
Czyli
najpierw pływanie pontonem po zatoce (wraz z atrakcjami
towarzyszącymi), potem przejazd do Rudine i tam krótka wycieczka
piesza po opuszczonej osadzie i nadmorskich skałach. Zaś na koniec
rodzina zdecydowała się na spacer po Vrbniku, a ja na pływanie
wzdłuż jego wybrzeża.
Ponton
został zakupiony jako alternatywa dla materaca plażowego,
specjalnie na ten wyjazd. Bo też kosztował niewiele więcej. Szybko
okazało się, że bardziej sprawdzał się jako materac do spania i
pod tym względem cieszył się sporym powodzeniem. Był wygodny,
obszerny, trzymał powietrze przez wiele dni. Ale by i on zobaczył
nieco Chorwacji, zdecydowaliśmy się na krótką, morską wycieczkę.
Początkowo
planowałem pływanie po zatoce w rejonie miasteczek Krk i Punat, ale
tam już byliśmy na wycieczce. Ostatecznie jako cel obraliśmy inną
zatokę o swojskiej nazwie Zaliv Soline. Zatokę z morzem łączył
wąski przesmyk, sama zaś zatoka miała lekko wydłużony kształt,
wyspę na środku i dość płytkie wody.
Wybraliśmy
chłodniejszy dzień i rano wystartowaliśmy w małej zatoczce przy
samotnym domostwie, być może opuszczonym. Po chwili wydostaliśmy
się na wody zatoki. Od razu pierwsze rozczarowanie, głębokość 4-6
metrów we Vrbniku oznaczała pełną przejrzystość wody i idealnie
wyraźne dno. Tu widoczność przypominała bardziej nasze rzeki i
jeziora.
W pontonie, choć bez wygód mieściliśmy się we czwórkę
z mnóstwem bagażu. Siła przyzwyczajenia skłoniła nas do używania
wioseł na kajakową modłę, choć pod koniec wiosłowaliśmy też z
dobrym skutkiem jak kanadyjkarze. Co by jednak nie mówić ponton
rozczarował. Powolny, nudny... ale za to doskonały do spania.
Pokonując
niewielkie fale dopłynęliśmy w okolice wysepki. Intrygowały nas
nieco ruiny na wyspie, ale jej skaliste wybrzeże zniechęcało do
wysiadania, co niewątpliwie z radością przyjęło wypoczywające
na kamieniach ptactwo.
Zmieniliśmy
kierunek i dotarliśmy do cypla z kolejnymi ruinami opisanymi na
mapach jako Crkva sv. Petra.
I tu nie próbowaliśmy lądować
szanując spokój resztek świątyni pod wezwaniem mojego imiennika.
Obserwowaliśmy ruch na zatoce. Głównie małe wycieczkowce,
niewielki stateczek, którego przeznaczenia nie potrafiłem odgadnąć,
a raz czy dwa coś majestatycznie sunęło po wodzie z napełnionymi
wiatrem żaglami. W północnej części zatoki, przy brzegu sterczał
z wody posępny wrak.
Na południu bieliła się zabudowa miasteczek
Klimno i Soline, a na zachodzie Cizici.
My
tymczasem minęliśmy kolejne ruiny i wylądowaliśmy na pobliskiej
plaży.
Krótka przerwa na kąpiel, pływanie, zabawy w wodzie i
odpoczynek.
Sielanka nie trwała zbyt długo, zapadła decyzja o
powrocie ponieważ zdawało się, że wiatr się nasila.
Alarm był
fałszywy, więc pokołysaliśmy się nieco na falach i już po
południu wylądowaliśmy przy znajomym domostwie.
Wycieczka
pontonowa bardzo przyjemna, wszystkim się podobała, choć nie
ukrywam, że wyobrażałem ją sobie nieco inaczej i liczyłem na
lepszą przejrzystość wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz