niedziela, 6 marca 2016

2016-03-06 PIERZCHNIA

rzeka: Pierzchnia
trasa:   Pierzchnia - Białobrzegi (młyn)
dystans:   ok. 13,500 km (ok. 4 godzin 30 minut)

Skład osobowy spływy zmieniał się do ostatniej chwili, ostatecznie popłynął Artur (zamiast Kuby), Czołg i ja. Osławiona Pierzchnia (dopływ Pilicy) nie rozczarowała. Początkowy odcinek (który prawdopodobnie nie widział jeszcze kajakarzy) to niewielka rzeczka snująca się wśród drzew. Krystaliczna woda, mało śmieci, trochę zwałek. Może więcej niż trochę. Potem zaliczyliśmy zwałkowy etap przez las. Tu Pierzchnianka była zdecydowanie najurodziwsza, a przeszkód w nurcie było rzeczywiście sporo. Później rzeka wiła się wśród łąk, a na samym końcu nawet się wyprostowała. Mimo dość pospolitej końcówki Pierzchnia zapisała się w mojej pamięci jako bardzo malownicza rzeczka ze sporą ilością zwałek, ale tylko miejscami. Nurt nawet szybki, ale nie silny, przez co rzeka jest łatwa, woda dość czysta. Warto tu zaglądać i pomyśleć o dłuższej trasie.

Pierzchnia - Mazowsze pływa tu regularnie. Rzekę reklamują jako zwałkowy poligon - uznałem, że trzeba ją zobaczyć.













Zaproponowałem rozpoczęcie spływu parę kilometrów wcześniej, w Pierzchni. Koledzy przystali bez wahania. Przy tym stanie wody pomysł wart jest powtórzenia.












Dzięki temu zostaliśmy pionierami na górnym odcinku rzeki.















Rzeka ładna, woda czysta, widoki urozmaicone.
















Tu i tam bobry udowodniły swą pracowitość.
















Zwałki były, ale nie tak dużo. W sam raz na rozgrzewkę.
















Po przenosce i postoju wpłynęliśmy na odcinek, który koledzy już kilka razy widzieli. Jednak, jak przyznali, tym razem wody było sporo więcej. 

Na zdjęciu czołg na wzgórzu, czyli Czołg w Cerro.









Przynęliśmy przez las. Jakieś trzy kilometry.
















Tu Pierzchnia potrafiła oczarować.
















Mimo szarej, lekko deszczowej pogody rzeka wyglądała wspaniale. Krótki odcinek, ale pełen blasku.














A zwałek istotnie mnóstwo, można by obdzielić kilka innych rzek.















Artur mieszka nad Pierzchnią. Może tu pływać codziennie.
















Ale jak widać, jeszcze mu się nie znudziło.
















Mech na przewróconych kłodach - coś pięknego!
















Wkrótce jednak malowniczy, leśny odcinek zamienił się łąkowy, zdecydowanie mniejszej urody, a potem w kanał.













Spływ wypadł bardzo fajnie, za co należą się brawa kolegom. Dziękuję nie tylko za towarzystwo, ale również za pokazanie nowej rzeki.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz