niedziela, 24 kwietnia 2016

2016-04-23 LUBRZANKA

rzeka:   Lubrzanka i Belnianka
trasa:   Mójcza - Marzysz
dystans:   ok.12,500 km (ok. 6 godzin)

Dzień zaczął się idealnie, obudziłem się wyspany jak nigdy, a słoneczko zaglądało przez okno do sypialni. Śniadanie, kawa... pora na Lubrzankę, bowiem dzięki uprzejmości organizatorów dołączyłem do VI Ogólnopolskiego Spływu Lubrzanką. Na starcie dużo ludzi, radio, dziennikarze, były też znajome twarze – Adam, Jacek, Marcin z synami, przy okazji odświeżyłem licealną znajomość z Sebastianem, który przyjechał z trójką przyjaciół.

Było też parę osób, które chyba widziałem na poprzednich spływach. Część uczestników można ponad wszelką wątpliwość uznać za osobowości niepowtarzalne, ale to okazało się dopiero w trakcie spływu.





Po krótkiej odprawie zeszliśmy na wodę. Był czas na zapoznanie się z kajakami, niektórym (jak widać) było to bardzo potrzebne.




Po przepłynięciu zalewu wpłynęliśmy w Lubrzankę i zaczęło się „dziać”.




Przy niskim poziomie wody nurt nie był szybki, miejscami było zbyt płytko, ale zaczęły się kabiny.




Szczególnie zdziesiątkowane zostały załogi jedynek.




Sytuacja uspokoiła się nieco po pierwszej przenosce i postoju. Rzeka jakby złagodniała, a płynący nabrali trochę wprawy.




Teraz też zaczął się chyba najładnieszy odcinek Lubrzanki.




Kanał ulgi za młynem silnie meandrował wśród drzew i wysokich skarp. Malowniczo.




Stopniowo działo się już coraz mniej. Z lewej strony wpadł Warkocz, dzisiaj ledwie płynął, gdy spływaliśmy go w lutym szalał.




Przed Sukowem spłynęliśmy „próg-zjeżdżalnię”, potem zastawka wymusiła przenoskę i krótką przerwę.




Ostatnie kilometry były już raczej leniwe, ale sama końcówka pod prąd zmusiła niektórych do sporego wysiłku. Spływ zakończył się ogniskiem.




Trasa łatwa, mało uciążliwa, miejscami może średnio.




Po spływie uświadomiłem sobie, że na trasie nie było chyba żadnego bystrza. Jednak dla osób, które zaczynają Lubrzanka mogła stanowić spore wyzwanie.




Sam pamiętam swój pierwszy spływ z Jackiem na tej trasie parę lat temu. Wówczas byłem oczarowany urodą rzeki, ale odcinek zapamiętałem jako wymagający.




Spływ wypadł bardzo sympatycznie, ale tak licznej grupie kajakarzy Lubrzanka wystawiła wysoki rachunek...




...dziura w dwójce, pęknięte dno w Jacka Piranii i utopiony telefon Marcina.




Były też pewnie inne straty, ale cóż, to koszt dobrej zabawy. Dziękuję wszystkim za wspólny spływ.














Więcej zdjęć tutaj:
https://picasaweb.google.com/118013363861239332615/6276831546861309249?noredirect=1#

1 komentarz: