czwartek, 4 sierpnia 2016

2016-08-04 CZARNA KONECKA

rzeka: Czarna Konecka
odcinek: Stąporków - Jacentów
dystans: ok. 30,000 km wg GPS (28,300 km wg geoportalu)
czas: ok. 9,5 godziny

Czy można tylko raz obejrzeć „Ojca Chrzestnego”? Nie można! Za drugim, trzecim, piątym razem jest równie dobry. Podobnie rzecz się ma z początkowym odcinkiem Czarnej Koneckiej. Najlepiej pływać tam co roku. Rzeka jest tego warta. Dzika, piękna i zielona,
Tym razem było nas jedynie dwóch. Jarek i ja. Jarek widział jedynie końcowy odcinek Czarnej, a ja z ochotą wystąpiłem w roli gospodarza, zwłaszcza, że Czarną można się pochwalić.

Spływ rozpoczęliśmy w Stąporkowie przy moście na krajowej 42-ce.
Jarek odpalił swój pomiar trasy, ja endomondo i ruszyliśmy.
Kamienie wystawały z wody niepokojąco. Było płytko, ale ładnie i zielono.
Woda była mętna i brunatna, co zdawało się zwiastować, że wciąż jeszcze spływa po deszczach.
Ostatnie opady i podniesione stany wód pozwalałyby na spłyniecie odcinka „z przytupem”, niestety woda w połowie tygodnia zaczęła błyskawicznie opadać i załapaliśmy się zaledwie na okruchy po uczcie.
Dało się spłynąć, ale to był ostatni dzwonek. Zatrzymywaliśmy się na kamieniach, na przemiałach.
Odcinek za Stąporkowem, niegdyś ekstremalnie dziki i zawalony drzewami został najprawdopodobniej posprzątany.
Były zwałki, ale nieliczne, może 10-20% tego co dwa lata temu.
W zamian Czarna prezentowała się świetnie – jak zwykle. Wokół drzewa, las, nie widać zabudowy.
Widoki zrobiły wrażenie również na Jarku.
Nie było mnie tu dwa lata. 
Rzeka zmieniła się przez ten czas, brzegi bardziej pozarastały, zieleń jakby bujniejsza niż ostatnio, chyba więcej śmieci. Ale nadal uważam ją za najatrakcyjniejszą w naszych stronach.
Szybko dotarliśmy do miejscowości Czarna, gdzie czekała nas uciążliwa przenoska.
Za mostem nurt przyśpieszył. 
Przy tym stanie wody oznaczało to szuranie po kamieniach. Na szczęście nie było tak źle. W nagrodę za trudy znów wspaniałe widoki, znów ładnie.
Wkrótce dotarliśmy do niewielkiego zalewu w Starym Janowie.
Zatrzymaliśmy się na posiłek i tu naszła nas refleksja. Przepłynęliśmy 6-7 km co zajęło prawie trzy godziny, cała trasa to około 30 km, więc...
...uznaliśmy, że jakoś to będzie. Na Czarnej początek zawsze był czasochłonny, a potem woda niosła, zaś przed Siepią nie ma zwałek.
Poniżej zapory zrobiło się trochę płytko, jednak nie było tragedii.
Płynęliśmy wśród wysokich drzew, które pochylały się nad rzeką, na wysokich, piaszczystych skarpach rosły strzeliste sosny.
Skarpy skłoniły nas do zabawy. Wspinaczka okazała się mordercza, dawno tak się nie zziajałem. Zjazd z góry i...
...nie było zbyt dynamicznie. Zdecydowaliśmy się na drugą próbę nieco dalej, tu zbocze było bardziej strome.
To zaprocentowało, obaj zjechaliśmy do rzeki z impetem schodząc głęboko pod wodę. Jednak taka zabawa tylko na lato, byłem przemoczony całkowicie.
Ruszyliśmy dalej, na tym odcinku zwałek nie brakowało. Niektóre musieliśmy pokonywać wspólnie – pomagając sobie wzajemnie, dwie wysiadając z kajaka.
Po paru kilometrach dopłynęliśmy do ujścia Krasnej. Jarek wybrał się na szybki rekonesans tej malowniczej rzeczki. Przed nami zostało blisko 20 km.
Płynęliśmy przez las, każdy widok mógłby zauroczyć Szyszkina czy Chełmońskiego.
Rzeka na przemian mandreowała, to znów rozlewała się płasko na prostym odcinku.
Do Sielpii dotarliśmy o 17.30. Zakładałem, że będziemy tu wcześniej. Trochę straciliśmy na zabawy na piaszczystych skarpach, potem było płytko, a woda nie niosła tak jak poprzednio. Byliśmy zmęczeni, zjedliśmy zapasy do ostatniego okruszka.
Końcowy odcinek pokonaliśmy dość szybko, ktoś tu puszcza spływy, bo w zwałkach widać było powycinane „furtki”. Lepiej tak niż wyciąć wszystko. Tu niestety rozładował się mój telefon, więc endomondo zatrzymało się na 26,5 km, a zastało jeszcze parę kilometrów.
Na metę dotarliśmy o 19.30. Zmęczeni, ale warto było. Pogoda nam sprzyjała, a rzeka wielkiej urody. Dziękuję Jarkowi za wspólny spływ i towarzystwo. Było fajnie.












Czarną polecam każdemu, kto nie boi się trudu w kajaku i ceni piękno przyrody. Ale pamiętajmy – siekierę i piłę zostawiamy w domu. Maczetę też.

Poziom wody:
Bzin ((Kamienna) 126-124cm (przepływ 1,1-0,9m3/s)
Dąbrowa (Czarna Konecka) 266-269cm (przepływ 2,1-2,3 m3/s)

Wody mało, można pływać przy takim stanie, ale zdecydowanie lepiej, gdy jest wyższy poziom. Tu i tam szorowaliśmy o kamienie lub osiadaliśmy na piaszczystym dnie. Temperatura 21-27 st.C, ciepło lecz nie upalnie. Nie wiało, nie padało, raczej słonecznie. Przyjemna pogoda.

Więcej zdjęć tutaj:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz