wtorek, 7 lutego 2017

2017-02-07 BARCZA


odcinek: od węzła na S7 drogą w kierunku Klonowa i do rezerwatu Barcza
dystans: ok. 8,000 km
czas: ok. 2 godzin

W poniedziałek Tomek zaskoczył mnie telefonem i propozycją wspólnego wypadu na biegówki. Zawsze razem pływamy, a tu taka odmiana! Potrzebowałem oderwania się od pracy i jak się wkrótce okazało narty sprawdziły się tu idealnie.
Spotkaliśmy się po drodze, Beata i Tomek wyprzedzili mnie na ekspresówce. Za nimi dojechałem na miejsce startu, czyli w rejon węzła w okolicach Barczy.

Rzeczywiście, tu śniegu było chyba więcej niż u nas. Ruszyliśmy główną, leśną drogą w stronę Klonowa.
Trasa początkowo wydawała się jakby stworzona dla biegówek, niestety sielanka szybko się skończyła. Drogę przecięły nam zamarznięte koleiny. Tu i tam lód został pokruszony przez przejeżdżający traktor i pojawiła się woda.
Pokonaliśmy je, potem następne, ale wkrótce zaczęły się mnożyć w zatrważającym tempie. Powrót.
Przy samochodach odbiliśmy na północ. Trasa początkowo prezentowała się marnie, nierówno, droga rozjeżdżona przez quady. Po chwili wyszliśmy na nasyp, a potem skierowaliśmy się lekko pod górę, traktem na skraju lasu. Ładnie.
Postój przy dziwnej, kamiennej budowli. A raczej jej ruinach.
Spekulowaliśmy na temat jej przeznaczenia.
Tomka wersja...
...że był to schron dla pracowników kamieniołomu na czas detonacji wydała się najbardziej prawdopodobna.
Wróciliśmy na nasz trakt, by po chwili wejść w las. Przecięliśmy spulchnioną przez dziki polanę i potem nasza ścieżka praktycznie się skończyła.
Zeszliśmy jeszcze do niewielkiego wąwozu.
Jego dno zwykle jest chyba korytem strumyka, a może zalega tam stojąca woda. Tak czy inaczej od czasu do czasu coś chrupnęło nam podczas marszu.
Wąwóz doprowadził nas do niezwykle urokliwego miejsca. 
Wiosną, latem czy jesienią jest tu zapewne równie ładnie.
Zalany kamieniołom w środku lasu. Drzewa, skały, strome brzegi. Pięknie.
W drodze powrotnej frajdę sprawił nam zjazd drogą biegnącą wzdłuż ściany lasu.
Wycieczka, choć krótka, to niezwykle udana, a zimowy las zapierał dech w piersiach. Wszędzie biało, kojąca cisza, a na drzewach śnieżne czapy. Dwie poprzednie zimy poskąpiły nam takich widoków. Mrozy wracają, teraz, gdy piszę, znów sypie, a zima, złapawszy drugi oddech, znów jest w ofensywie. Zatem kajaki muszą na razie poczekać, a my wstępnie umówiliśmy się na niedzielę.


Temperatura -6 st.C. Bez słońca, bez wiatru, chłodno, ale przyjemnie. Śniegu sporo, więcej niż u nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz