niedziela, 19 lutego 2017

2017-02-19 LUBRZANKA I CZARNA NIDA


rzeka: Lubrzanka i Czarna Nida
odcinek: Suków-Papiernia - Morawica
dystans: ok. 16,190 km wg geoportalu
czas: 4 godziny

Od ponad miesiąca nie pływałem, bo zima, bo praca czy inne formy aktywności. Inni w tym czasie się nie obijali. Czas był najwyższy, by odrobić zaległości, zwłaszcza, że zima zdawała się być w defensywie. Chętnych do pływania było wielu. Artur czuł już głód kajaka, w przypadku Marka śmiało można mówić o wilczym apetycie na pływanie, zaś Marcin i Robert też odczuwali pilną potrzebę zejścia na wodę. Jako trasę spływu wybraliśmy koniec Lubrzanki i Czarną Nidę do Morawicy, więc Marcin praktycznie pływał u siebie. Zawiła logistyka zajęła nieco czasu, przy czym trochę ułatwili nam to „gospodarze”, ja zaś dodatkowo skorzystałem z transportu Marka.

Na starcie niespodzianka. Lód. Wiedzieliśmy, że jeszcze zima, ale żeby aż taka.
Szczęśliwie płynęliśmy poniżej zastawki, a tam prąd był silny, więc lód nie miał szans. Należało jednak liczyć się z ewentualnymi kłopotami później.
Po stromym brzegu zeszliśmy na wodę. Z kłopotami, ale bez przygód. Nurt szybki, sporo wody, Lubrzanka nas niosła.
Dość szybko osiągnęliśmy połączenie z Belnianką, niestety nie było nam dane dopłynąć do zastawki w Podmarzyszu. Znów lód. Trzeba przenieść.
Rozgrzewająca herbata, coś na ząb, żarty. Po krótkiej przerwie znów wsiedliśmy do kajaków.
Czarna Nida na tym odcinku rozlewała się szeroko, co skutkowało płyciznami. Przy dzisiejszym stanie wody to nie był problem.
Tymczasem rzeka zaczęła intensywnie kręcić, pojawiły się przeszkody. Akrobacje na jednej z nich omal nie skończyły się dla Marcina fatalnie.
Jego kajak już złapał poważny przechył, ale Marcinowi udało się wybronić.
Na brzegach wciąż widać było ślady srogiej zimy, lód brzegowy był niemal wszędzie. Zwykle wisiał w powietrzu, nad nurtem, na dowód wyższych stanów wody.
W wielu miejscach osiągał grubość 30-40 cm, czasem nawet więcej.
Przy przeszkodach tworzył wąskie przesmyki, w których musieliśmy się zmieścić.
Parę razy całkiem przecinał koryto rzeki. Ciekawe doświadczenia, nie mamy tego na co dzień.
W Bieleckich Młynach poziom wody został znacząco obniżony, dzięki temu mogliśmy bez problemu dopłynąć do samej zastawki, ale wysokie brzegi prawie uniemożliwiały wyjście.
Gramoliliśmy się na ląd na różne sposoby, udowadniając, że do celu można dotrzeć wieloma drogami. Rodzina Marcina obserwowała nasze zmagania, taktownie wstrzymując się od komentarzy.
Do Morawicy nie daliśmy rady dopłynąć.
Dwa razy wskakiwaliśmy na lód, na tyle gruby, że utrzymywał ciężar człowieka. Z kajakarstwem miało to coraz mniej wspólnego. Zawróciliśmy do ostatniego mostu, gdzie zakończyliśmy spływ pełen wrażeń.











Było ciekawie, nie często pływa się wśród lodów. Podobało mi się. Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę.

Poziom wody:
Daleszyce (Belnianka) 116-114cm (przepływ 0,8-0,6m3/s)
Morawica (Czarna Nida) 134-132cm (przepływ 2,2-2,0m3/s)


Wody dużo. Temperatura ok.2 st.C. Bez słońca, nie padało, wiało. Dość ciepło. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz