rzeka:
Belnianka i Czarna Nida
odcinek:
Borków - Morawica
dystans:
ok. 18,600 km wg geoportalu
czas:
ok. 6 godzin
Marek
wrócił z Pilicy, Tomek postanowił odetchnąć od prac remontowych,
a że nic innego nie przyszło nam do głowy, więc wybraliśmy się
na wspólny spływ. Wszędzie panowała permanentna susza, w rzekach
brakowało wody. Trudno było coś wybrać. Zaproponowałem Belniankę
z Czarną Nidą i mimo naszych obaw trasa nie rozczarowała - była
spływalna.
Zeszliśmy
na wodę w Borkowie, nieco poniżej tamy.
Początek
wyglądał słabo, woda zielona, kwitnąca...
…
i okropnie płytko. Kamienie ryły polietylen.
Ale
tutaj początek prawie zawsze tak wygląda. Na szczęście to wkrótce
uległo zmianie.
Szybko
zapomnieliśmy o płyciznach, ale bez bobrów moglibyśmy tylko
pomarzyć. Dwie, może trzy tamy poprawiły sytuację.
Belnianka
wyglądała inaczej niż zwykle i to nie tylko kwestia płycizn.
Właściciel
nowej wypożyczalni wyciął zwałki na całej trasie. Zostało tylko
parę, zapewne nowych. Jestem przeciwnikiem bezpardonowej ingerencji
w otaczającą nas przyrodę tylko dlatego, że ktoś tak chce, bo
wygodnie, bo pieniądze. Źle, że ktoś robi coś takiego.
Mimo
wizyty drwali Belnianka nadal zachowała wiele ze swego
wcześniejszego blasku. Mała rzeczka wijąca się wśród drzew.
Wysokie brzegi, miejscami piaszczyste skarpy z sosnami powyżej,
innym razem trzciny lub wysokie trawy.
Na
Czarnej Nidzie zwałek jeszcze mniej. Tam rżnie i rąbie
następna wypożyczalnia.
Przy
połączeniu z Lubrzanką kolejna niespodzianka. Od tego momentu na
brzegach przybijane były zalaminowane kartki z kierunkowskazami na
Morawicę... ludzie aż tyle chleją na wodzie, że mogą się
zabłądzić na rzece? Przecież woda płynie tylko w jedną stronę.
Cóż...
mimo tych rozczarowań Czarnej Nidzie też nie można odmówić
urody.
Na
początku szeroka i płytka, potem wąska i kręta. Zieleń,
drzewa... pięknie.
W
połowie spływu temperatura dała się nam we znaki. Zrobiło się
sennie, a nas dopadło zmęczenie. Mniej rozmawialiśmy, trochę nas
ścięło... upał. I tak było już w zasadzie do końca.
Po
drodze zaliczyliśmy dwie przenoski, co było pretekstem do dwóch
przerw na posiłek. Dodatkowo dwa razy zatrzymywaliśmy się na łyk
wody, ale piliśmy „z kulbaki”, bez wysiadania z kajaka.
Spływ
udany, trasa malownicza, wody mało, zwałek jeszcze mniej, ale co
tam! Ja jestem zadowolony, choć zmęczony. Dziękuję za wspólny
spływ.
Dopiero
w domu połapałem się, że to był mój dwusetny spływ. Szkoda, że
przegapiłem taki jubileusz. Chyba teraz, w domu otworzę
półsłodkie.
Poziom
wody:
Daleszyce
(Belnianka) 109-108cm (przepływ 0,4m3/s)
Morawica (Czarna
Nida) 130-122cm (przepływ 1,4-1,9m3/s)
Wody mało, dało się
płynąć, ale lepiej, żeby nie było mniej. Temperatura 21-24 st.C,
ale było upalnie i słonecznie. Nie wiało, nie padało.
Więcej
zdjęć tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz