niedziela, 10 lipca 2016

2016-07-10 BELNIANKA I CZARNA NIDA

rzeka: Belnianka i Czarna Nida
odcinek: Borków - Morawica
dystans: ok. 18,600 km wg geoportalu
czas: ok. 6 godzin

Marek wrócił z Pilicy, Tomek postanowił odetchnąć od prac remontowych, a że nic innego nie przyszło nam do głowy, więc wybraliśmy się na wspólny spływ. Wszędzie panowała permanentna susza, w rzekach brakowało wody. Trudno było coś wybrać. Zaproponowałem Belniankę z Czarną Nidą i mimo naszych obaw trasa nie rozczarowała - była spływalna.

Zeszliśmy na wodę w Borkowie, nieco poniżej tamy.
Początek wyglądał słabo, woda zielona, kwitnąca...
… i okropnie płytko. Kamienie ryły polietylen.
Ale tutaj początek prawie zawsze tak wygląda. Na szczęście to wkrótce uległo zmianie.
Szybko zapomnieliśmy o płyciznach, ale bez bobrów moglibyśmy tylko pomarzyć. Dwie, może trzy tamy poprawiły sytuację.
Belnianka wyglądała inaczej niż zwykle i to nie tylko kwestia płycizn.
Właściciel nowej wypożyczalni wyciął zwałki na całej trasie. Zostało tylko parę, zapewne nowych. Jestem przeciwnikiem bezpardonowej ingerencji w otaczającą nas przyrodę tylko dlatego, że ktoś tak chce, bo wygodnie, bo pieniądze. Źle, że ktoś robi coś takiego.
Mimo wizyty drwali Belnianka nadal zachowała wiele ze swego wcześniejszego blasku. Mała rzeczka wijąca się wśród drzew. Wysokie brzegi, miejscami piaszczyste skarpy z sosnami powyżej, innym razem trzciny lub wysokie trawy.
Na Czarnej Nidzie zwałek jeszcze mniej. Tam rżnie i rąbie następna wypożyczalnia.
Przy połączeniu z Lubrzanką kolejna niespodzianka. Od tego momentu na brzegach przybijane były zalaminowane kartki z kierunkowskazami na Morawicę... ludzie aż tyle chleją na wodzie, że mogą się zabłądzić na rzece? Przecież woda płynie tylko w jedną stronę.
Cóż... mimo tych rozczarowań Czarnej Nidzie też nie można odmówić urody.
Na początku szeroka i płytka, potem wąska i kręta. Zieleń, drzewa... pięknie.
W połowie spływu temperatura dała się nam we znaki. Zrobiło się sennie, a nas dopadło zmęczenie. Mniej rozmawialiśmy, trochę nas ścięło... upał. I tak było już w zasadzie do końca.
Po drodze zaliczyliśmy dwie przenoski, co było pretekstem do dwóch przerw na posiłek. Dodatkowo dwa razy zatrzymywaliśmy się na łyk wody, ale piliśmy „z kulbaki”, bez wysiadania z kajaka.
Spływ udany, trasa malownicza, wody mało, zwałek jeszcze mniej, ale co tam! Ja jestem zadowolony, choć zmęczony. Dziękuję za wspólny spływ.













Dopiero w domu połapałem się, że to był mój dwusetny spływ. Szkoda, że przegapiłem taki jubileusz. Chyba teraz, w domu otworzę półsłodkie.

Poziom wody:
Daleszyce (Belnianka) 109-108cm (przepływ 0,4m3/s)
Morawica (Czarna Nida) 130-122cm (przepływ 1,4-1,9m3/s)
Wody mało, dało się płynąć, ale lepiej, żeby nie było mniej. Temperatura 21-24 st.C, ale było upalnie i słonecznie. Nie wiało, nie padało.

Więcej zdjęć tutaj:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz