niedziela, 24 lipca 2016

2016-07-24 CZARNA NIDA I NIDA

rzeka: Czarna Nida i Nida
odcinek: Ostrów - Brzegi
dystans: ok. 17,250 km wg geoportalu
czas: ok. 5 godzin

Teoretycznie nie ma totalnej suszy, ale regulowanie rzek, sprzątanie zwałek i niszczenie bobrowych tam robi swoje. Wszędzie brakuje wody. Tu dziękujemy wypożyczalniom, które tną i rąbią z pazerności, zaś meliorantom za regulację z głupoty. Kamienna praktycznie przestała być spływalna, o Czarnej Koneckiej czy Drzewiczce można tylko pomarzyć. Wczoraj Jacek opowiadał jak ciągnął kajak po Lubrzance. Nie mieliśmy w czym przebierać. Zdecydowaliśmy się na końcowy odcinek Czarnej Nidy zwieńczony kawałkiem Nidy.

Chętnych było czterech - Tomek, Marek, Marcin i ja.
Zaczęliśmy w Ostrowie, na starcie przerażająco płytko. To nie wróżyło najlepiej.
Sytuacja szybko się poprawiła i płynęło się bardzo sympatycznie.
Marcin, kolega Marka, debiutował dziś w kajaku. Na początku trochę go nosiło na boki. Na jednej z nielicznych zwałek zaliczył kabinę, ale kąpiel nie zważyła mu humoru.
Pozbierał się, otrzepał, wylał wodę i mogliśmy płynąć dalej. Kabina zwykle studzi zapał. Czy Marcin będzie chciał pływać dalej? Zobaczymy.
Tymczasem ruszyliśmy w dalszą drogę, szybko dotarliśmy do młyna w Wolicy, pokonując poprzedzający go urokliwy odcinek.
Przy młynie przenoska i wymuszony postój. Skubnęliśmy po kromce i na wodę.
Przed nami był szybki odcinek Czarnej Nidy, ale najpierw spokojna woda. Znów ładnie.
Potem bystrza, mało wody, ale spływalne. Niestety szybko się skończyły.
Po chwili minęliśmy ujście Bobrzy i rzeka uspokoiła się. Jeszcze dwa razy wyszumiała się na kamieniach, ale potem snuła się leniwie. Ładnie, szeroko, płytko.
Tak było do mostu w Tokarni, tam mieliśmy spore obawy czy uda się spłynąć. Przy niskim stanie wody sterczą kamienie. Nie tym razem. Miła niespodzianka i chwila przyjemności.
Planowaliśmy postój przy moście, jednak w tej sytuacji mogliśmy szukać bardziej kameralnego miejsca.
Marek zaproponował stanicę przy skansenie. Czemu nie. Zwykle stołujemy się na nieskalanym kosiarką łonie natury, ale tym razem zrobiliśmy wyjątek. Żwirek, trawka, drewniane sławojki, wiata, siedzenia i rozchwiany stół. Niby fajnie, wygodnie, ale chyba wolę po staremu. W końcu pływamy, żeby na trochę uciec od cywilizacji, nawet jeżeli ma oblicze drewnianej budki z serduszkiem na drzwiach.
Przy okazji okazało się, że pobyt powyżej godziny jest płatny. Więc wybraliśmy opcję „gratis”.
Ostatni odcinek był najsłabszy. Szeroko, bez większych emocji, widoki już nie takie. Meta w Brzegach. Spływ lekki i przyjemny. Czarna Nida mimo niskich stanów zaskoczyła na plus. Do tego było bardzo ładnie. Tomek i Marek również byli oczarowani urodą rzeki, mam nadzieję, że Marcinowi też się podobało. Dziękuję za wspólny spływ i towarzystwo. Zapomniałbym – woda krystalicznie czysta, jak w górach.



Poziom wody:
Morawica (Czarna Nida) 123-125cm (przepływ 1,5-1,6m3/s)
Tokarnia (Czarna Nida) 106-107cm (przepływ 3,0-3,1m3/s)
Brzegi (Nida) 84-83cm (przepływ 5,4-5,2m3/s)

Wody oczywiście mało, ale na tym odcinku nie było problemów. Aż byliśmy zaskoczeni. Temperatura 27-30 st.C, upalnie Nie wiało, nie padało, za to słonecznie.


Więcej zdjęć tutaj:

A tu relacja Marka:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz